2017 XI 10
Nie tylko Jakub Onanow

Z udziałem władz miasta Łęczna i Powiatu Łęczyńskiego, w osobach starosty i wicestarosty, miała miejsce doroczna modlitwa ekumeniczna przy krzyżu i byłym cmentarzu prawosławnym, usytuowanym przy ulicy 3 Maja w Łęcznej. W sobotę 7 października modlitwie za zmarłych mieszkańców miasta i okolic obrządku wschodniego przewodniczył ks. mitrat Andrzej Łoś, proboszcz lubelskiej parafii katedralnej p.w. Przemienienia Pańskiego. Po nabożeństwie ks. Andrzej wygłosił przesłanie do zebranych mieszkańców Łęcznej. Mówił m.in.:

 

Doktor Jakub Naumowicz Onanow, którego dzisiaj wspominamy, może być przykładem dobrego człowieka i dobrego chrześcijanina, który słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, realizował w codziennym życiu. Niech nasza modlitwa przy upamiętniającym go obelisku, w miejscu, gdzie spoczywają jego doczesne szczątki, będzie przypomnieniem tego dobra i tej miłości, do której my również jesteśmy wezwani i swoją codziennością powinniśmy realizować. Dziękuję władzom miasta, uczniom i wszystkim, którzy są dzisiaj w tym miejscu naszej wspólnej modlitwy. Modlitwy za tych, którzy tworzyli historię tego miasta i są przykładem jak żyć, żeby podobać się Bogu.

 

Składając wiązankę kwiatów i zapalając znicz, burmistrz Teodor Kosiarski powiedział m.in: Kwiaty w postaci naszej pamięci i naszej modlitewnej obecności nie więdną. Mam nadzieję, patrząc na uczniów, że szacunek do tych, którzy nas poprzedzili, pozostanie w pamięci następnych pokoleń mieszkańców Łęcznej. Zapraszam na kolejne modlitewne spotkanie w przyszłym roku, w pierwszą sobotę 6 października, tradycyjnie o godzinie 12.

 

Warto wspomnieć, że młodzież Łęcznej najliczniej reprezentowali gimnazjaliści, ze szkoły włączonej strukturalnie od 1 września b.r. do Szkoły Podstawowej nr 1 im. T. Kościuszki, która po reformie oświatowej mieści się w trzech budynkach. Miasto przeżywa w 2017 r. swój jubileusz 550-lecia nadania praw miejskich w przez króla Kazimierza Jagiellończyka. W obchody wpisanych jest wiele imprez.

 
Szczególny związek miasteczka, zapisanego w litewskich kronikach jako „Lendzinas” z chrześcijańskim Wschodem zawiera się w samej dacie nadania praw miejskich: 7 stycznia (Boże Narodzenie) roku 1467 w Kozienicach. Najmłodsza uczennica Martyna Miturzyńska, przygotowana przez opiekunów teatrzyku szkolnego „Mimo wszystko”, wygłosiła orację pt. „Słowo o ruszycy”, czyli zamordowaniu w XIV w. dwóch tutejszych kobiet, pielgrzymujących na lubelskiego Spasa:

 

Słowo o ruszycy (9)

Ciężkie i pełne łez były skargi Stećki z Kolechowic. Stracił najbliższą osobę, młodą żonę, matkę trojga ich dzieci, podporę i ręce do pracy. A najgorszym było, że truchło mocno popsowane było, bo leżące u ujścia Bystrzycy do Wieprza zwłoki, zwabiły stada kruków.

 

Kachnia i Andzia wracały z kompanią do Kolechowic z lubelskiego Spasa. Przy granicy Spiczyna, Jawidza i Zawieprzyc skończyła się dla nich obu nie tylko pielgrzymka Przemienienia Pańskiego, ale i droga życiowa. Wieczorem 19 sierpnia zostały brutalnie napadnięte, zamordowane i złupione; Kachnia do tego rozebrana i uduszona. Andzię znaleźli łowcy lubelskiego starosty Włodka z Charbinowic na raszowskich bagnach.

 

Nie dał sobie zatkać ust Rusin Stećko paroma miedziakami Sulisława z Zawieprzyc, który sam zaślepiony mamoną, próbował wyciszyć sprawę. Oto zjechała do Lublina Jadwiga Jagiełłowa, już trzeci raz tędy z Litwy wędrując. Daleko słynęło dobre serce i prawość sądów andegaweńskiej księżniczki, wnuczki Piastów. Wyszykował Stećko porządne ubranie, dwóch kolechowickich urodzonych wziął na świadków i ruszył do Lublina, gdzie święto Archanioła Michała z udziałem Królowej miało być obchodzone. Roku Pańskiego 1388 Jadwiga królowa przyjęła skargę, okazując w ten sposób troskę o najsłabszych spośród swoich poddanych. Wrażliwa z natury, szczęśliwa z pierwszych miesięcy małżeńskiego życia z Jakubem Władysławem, nie mogła się pogodzić, że niewinna śmierć zostanie niewyjaśniona. Radziła się przy tym starosty lubelskiego, odpowiedzialnego w jej imieniu za ład na podlubelskiej ziemi i bezpieczeństwo poddanych.

 

Gościniec do Lublina i sam fakt zabicia pielgrzymujących niewiast, zamieszkałych w dobrach Sulisława z Zawieprzyc, rzucał cień na postać tego ostatniego. Wiedział, że kompania pątników szła co roku, że – jak głosiła wieść gminna – od pół wieku miały miejsce takie przypadki. Kiedyś można było zrzucić to na karb bezkrólewia. A i winowajcami okazali się zbóje chronieni przez Zakon Krzyżacki, bo miał on swoich zauszników na zamku w Łęcznej. Tutejszych schizmatyków, czyli chłopów ruskiej wiary, traktowali jako pogan. Nie obchodziło ich, że mieszkali oni tu z dziada pradziada, że nie przybyli z Rusi. Modlili się do św. św. Kosmy i Damiana, czcili św. Mikołaja a najbardziej - Bogarodzicę, przez co Teutoni posądzali ich o bałwochwalstwo.

 

Przez Zawieprzyce biegła droga królewska do Lublina. Taki trakt powinien być pod szczególną opieką władcy; chronić ją mieli ci, którzy dziedziczyli królewskie dzierżawy. Co zrobić, jak ciała zabitych znaleziono na niczyich bagnach u zbiegu Bystrzycy i Wieprza? - pytał w Zawichoście wiosną 1390 roku Sulisław, odwołując się do królowej za radą Piotra z Kijan.

 

30 grzywien kosztowała ruszyca Sulisława, winnego niewykrycia lub ukrywania sprawców; o połowę mniej, niż zasądzono 2 lata wcześniej w Lublinie. Bagna słynące z napadów włączono do włości Sulisława. Nakazano mu chronić ten odcinek królewskiego traktu na Litwę i tutejszych poddanych ruskiej wiary.

Grzegorz Jacek Pelica